Firenze
Myślicie, że przeczytacie historię barwną, ociekającą piwem, balangami do białego rana, okraszoną szybkimi numerami z dziewczynami pięknymi jak marzenie? Nic bardziej mylnego. Po pierwsze dlatego, że nasz perkusista, Łukasz „Bolek” ma chory kręgosłup krzyżowo-lędźwiowy i jak ma atak, porusza się z trudem. Łyka leki przeciwbólowe, mniej więcej 4-5 tabletek i popija jedną, góra dwiema butelkami piwa. I ma potem zgagę - rock’n’roll!!! I ma obcięte opuszki dwóch palców. Nie poszedł do lekarza i się paprało. Teraz palce wyglądają nieciekawie, ale grać trzeba. Basista i wokalista Michał „Smoła”, jak to basista. Kompleksy, okresowe lęki, że się nie uda nie wiadomo co i nie wiadomo kiedy. Terapia przedłużona. Jest poprawa, jest rock’n’roll. Jak jest duża poprawa jest punk rock as fuck… Do wieczora. Potem znowu jest gorzej. Gitarzysta Michał „Majster” bywa przeźroczysty. Można go wtedy przebić pieczonym kartoflem na wylot. Nie zawsze tak było. Kiedyś kupił sobie paczkę najmocniejszych fajek jakie były w kiosku i wyjarał pół paczki. Wymiotował. Boże, jak on wtedy wymiotował. Szkoda go było. A wieczorem gig na skłocie nowo otwartym. Jakoś się pozbierał. Dziewczyny go nie interesowały i nie palił do godziny 23, wcale. Ten co śpiewa i gra na gitarze Piotrek „PeeM” myli role. Już sam nie wie kim jest. Policzmy do tysiąca. Powoli. Nieśpiesznie. W tym czasie opowiem jak jest fajowo grać koncerty i o tym co robiliśmy muzycznie kiedyś. Na gitarach elektrycznych się gra, podłączonych do wzmacniaczy, najlepiej lampowych. Perkusja stoi z tyłu. Perkusista siedzi na takim specjalnym stołku, żeby my było wygodnie. Pałeczki łobuz ma zapasowe, jakby mu wypadły w czasie grania te pierwsze. Musi nabijać na początku każdego utworu, żeby reszta wiedziała kiedy zacząć. I jak zaczniemy, to gramy, bez względu na to czy ktoś się sypnie, czy nie. Do końca. Potem znowu Bolek nabija, równo, 4 razy, nigdy w takim tempie jak trzeba. My jednak wiemy, kuźwa, wiemy jak szybko grać, bo jesteśmy łobuzami, rock’n’rollowcami i punkrokowcami. Gitary stroimy, stroikiem elektronicznym, żeby nie było wtopy z rozstrojeniem. Wszyscy gramy na gitarach przy użyciu kostek do gry. Smoła używa żółtych, dużych, gitarzyści, pomarańczowe. Pomarańczowe rulez. Teraz suche fakty: A teraz gramy w Firenze. Inspiracje muzyczne słychać na każdym kroku. Nie będziemy wymieniać nikogo, żeby nikogo nie pominąć. Inspiracje często wchodzą do głowy niezauważone. Nawet od tych, których się już nie słucha. Przekonania i światopogląd wyśpiewujemy w każdym wersie. Nie siedzimy w żadnej poczekalni. Nie jesteśmy słupem ogłoszeniowym. Nikt z Firenze nie należy. Nie wspieramy żadnej partii politycznej. Nie tolerujemy faszyzmu. Część z nas nie pije alkoholu, ale nie robimy pozostałej połowie pitolenia jak popiją. Część nie je mięsa, ale część je. Zdecydowanie nie śpiewamy o narkotykach, a jak już to, że otumaniają. Nienawidzimy hipokryzji. Hipokryzja nic nie zmienia. Jak dotąd się nie sprzedaliśmy. Jak dotąd się nie sprzedawaliśmy. Jak będziemy na sprzedaż, to powiemy to głośno. W maju 2014 ukazał się album "Hipokryzja nic nie zmieni" (poprzedzony epką "Firenze). W nagraniach, poza klasycznym składem gitarowo - perkusyjnym, pojawiają się nienachalnie, różne dziwne instrumenty oraz „głosy zwierzęce”. Muzyka sięga korzeniami do lat osiemdziesiątych, ocierając się o nową falę. Nie jest niewolniczym powielaniem schematów. Jest próbą wyjścia, z ciasnych ram gatunku, lub właściwiej, rozpaczliwym nieodchodzeniem za daleko - a chciałoby się… i ukradkiem tak się dzieje. W tekstach zespół skupia się na jednostce, jej walce o tożsamość, rozterkach. Nie da się walczyć z systemem mając mętlik w głowie. Niemożliwe jest ortodoksyjne godzenie różnych światów, w których się jednocześnie funkcjonuje. Jednocześnie, kompromis nie może powodować porzucenia tych wartości, w które się wierzy. O tym właśnie piszą. O tym, że hipokryzja, nawet najpiękniej podana, wyśpiewana, wyprodukowana, jest tylko zakłamaniem i udawaniem. Siedemnaście kawałków umieszczonych na płycie, to utwory w średnich i szybkich tempach, od prostych kompozycji, do wielowarstwowych, ale bez przegadania. To są klasyczne piosenki, w których bardziej liczy się melodia niż rytm. Większość z nich można zanucić, ale też wykrzyczeć. Można je zagrać na jednej strunie. Dyskografia::
|
Zobacz pozostałe zespoły
Aktualności
-
28.08.2017
DEBIUTANCKI SINGIEL THE DJANGOS
-
28.08.2017
ZWŁOKI powracają po 37 latach
-
24.07.2017
Wbijam!
-
18.07.2017
#czarymary czyli nowość od Animat...
Newsletter
Chcesz wiedzieć co się u nas dzieje? zostaw swój email: